poniedziałek, 6 marca 2017

Morning routine

Oj zaspałam dziś trochę. Chciałam być na nogach przed 8, ale pospałam 40 minut dłużej. Śnił mi się Putin i Pussy Riot (zaczęliśmy oglądać trzeci sezon "House of cards"). Posłuchałam opowieści o Azji Tomka Gorazdowskiego. W trakcie przygotowywania jaglanki miałam powrót do typowych objawów pierwszego trymestru, co ostatnio znowu mi się zdarza. Ale postanowiłam nie poddawać się temu uczuciu bezsilności i szybko wzięłam się w garść.



Zjadłam śniadanie, przeczytałam 50 stron książki, popiłam rumiankiem. Po prysznicu wtarłam w ciało olejek przeciw rozstępom, dałam uspokoić się żołądkowi, który jeszcze był trochę niepewny. Przygotowałam przestrzeń do jogi i zrelaksowałam się cudownie przez te 20 minut.

Następnie korzystając jeszcze ze słońca, poszłam na spacer. Szukałam dzięcioła, nowych pąków i wiewiórek, ale na te ostatnie chyba jeszcze za wcześnie, bo znowu żadnej nie spotkałam. Po powrocie przygotowałam sobie kawę zbożową z mlekiem, poczytałam po włosku i tak zastało mnie południe. Mam nadzieję, że u Was równie interesujące.

Miłego dnia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz